Natknąłem się w internecie na taki Artykuł
Zastanawiam się, co może to oznaczać? Czy społeczeństwo biednieje i dlatego studenci muszą więcej i ciężej pracować? Czy tak dużo się uczą, że nie mają czasu pójść na imprezę?
Doszedłem drogą dedukcji i obserwacji do kilu wniosków:
Większość studentów jeździ samochodami. Nawet gdy do uczelni mają kilkaset metrów, pakują dupę w samochód. Trzeba się wozić! Prace jakie wykonują studenci: Gdy pracują w fastfoodzie zarabiają 7 zł na godzinę, po czym wychodzą z pracy i idą kupić powiększony zestaw za 14 zł, bo są głodni. Co z tego, że mogli by się za tą kasę żywić przez 2 dni? Gdy pracują w sklepach z odzieżą pierwsi rzucają się na najnowszą kolekcję by wybrać "najlepsze ciuchy"... tracąc na to pół pensji. Trzeba się pokazać! Nie mówiąc już o barmanach którzy pod koniec miesiąca, musieli dopłacać do pensji bo wypili za dużo alkoholu.
Z artykułu jasno wynika, że "studenci" pracują 25 godzin a studiują 10 godzin tygodniowo. Trzeba sobie zdać sprawę z jednej rzeczy: To nie są studenci. Są to niewykwalifikowani robotnicy, którzy "dokształcają się" studiując. Pracownicy "ochrony" w supermarkecie którzy studiują socjologię, kelnerki studiujący pedagogikę itp.
Prawdziwe studia zajmują co najmniej 20 godzin tygodniowo a drugie tyle należy poświęcić na naukę w domu (w przypadku studiów zaocznych 14 godzin na uczelni i 3x tyle w domu). Prawdziwi studenci mają co najwyżej czas by popracować w weekend.
Reszta później bo się wpis przydługi zrobił. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz